Projekt kuchni :)
W związku ze zbliżającymi się pracami nad instalacjami mój M powiedział mi, że muszę sobie zaplanować kuchnię :) Siadłam więc i wyszło mi coś takiego - wszelkie opinie mile widziane :) pozdrawiam kejti
W związku ze zbliżającymi się pracami nad instalacjami mój M powiedział mi, że muszę sobie zaplanować kuchnię :) Siadłam więc i wyszło mi coś takiego - wszelkie opinie mile widziane :) pozdrawiam kejti
Powracam z cudownymi wieściami :) Od wczoraj mamy zamontowane wiązary! A zaczęło się tak: O 8.00 stawił się kilkunastometrowy samochód z wiązarami i dźwig.
Później przyjechała ekipa montażowa i rozpoczęły sie prace.
Testowanie konstrukcji :)
A po czterech godzinkach mieliśmy taki oto widok :)
Spiderman ;)
Widok na wiązary z góry
I oczywiście moja kolejna wiecha :)
Podsumowując, wszystko poszło zgodnie z planem :)
Drewno w konstrukcji jest śliczne i gładziusieńkie! Oprócz tego, kolejny raz trafiliśmy na fajnych ludzi. Zarówno "pan dźwigowy", jak i cała ekipa montażowa to naprawdę mili i profesjonalni ludzie :) Poza tym, panowie montażyści pochwalili naszą ekipę za przesunięcie kotew w jednym miejscu, bo pani, która projektowała wiązary zapomniała uwzględnić w projekcie komin ;)
Teraz czekamy na naszą kochaną ekipę do przyszłego tygodnia i ruszamy z dachem!
Już nie mogę się doczekać i dachu i..... panów z ekipy, których serdecznie pozdrawiam :D
pozdrawiam
kejti
Relacja z ostatnich kilku dni :)
We czwartek przywieźli nam drewno na dach ( tj. łaty, kontrłaty, słupy na taras i jakieś tam pierdoły). W piątek Kuba wziął wolne i od samego rana razem z Teściem wzięli się za impregnowanie. Męczyli się przeokropnie, bo pracowali w niemiłosiernym upale. W sobotę skończyliśmy z Kubą malowanko i zabezpieczyliśmy drewno. Po południu pojechaliśmy na działkę rekreacyjną żeby odpocząć po dwóch tygodniach wyjętych z życiorysu ;) i oczywiście padał deszcz… Ale przynajmniej cieszyliśmy się, ze drewno na dach pomalowane i zabezpieczone leży spokojnie na budowie. Tzn zastanawialiśmy się czy jeszcze leży, bo – nie pisałam Wam ale – w zeszłym tygodniu, z poniedziałku na wtorek, ukradli nam agregat prądotwórczy… Z budynku gospodarczego zniknął sam agregat, więc kradzież była planowana… Niech szlag trafi gnoja złodzieja… No ale trudno, teraz czekamy na pismo o umorzeniu postepowania przez policję…
Jeżeli chodzi o postępy okołobudowlane, to ten tydzień szykuje się całkiem produktywny :) W zeszłym tygodniu dostaliśmy warunki przyłącza gazowego, pojechałam złożyć wniosek o umowę, która za kilka dni ma być gotowa do podpisania. Poza tym, około czwartku mam dzwonić do firmy, która wygrała przetarg w elektrowni i będzie nam wykonywała przyłącze elektryczne, żeby umówić się na jakiś termin. Również w tym tygodniu ma być gotowa konstrukcja dachu i trzeba się umówić na montaż. Później wchodzi ekipa ponabijać łaty, kontrłaty i co jeszcze będzie trzeba ;) a potem blachodachóweczka, która już na nas czeka. Ależ się nie mogę doczekać !!!
pozdrawiam
kejti
Obiecane fotki z prac porządkowych:
Piękny, równiutki wieniec po ściągnięciu desek szalunkowych:
Jego Wysokość Mąż ;P:
Najmodniejsze w tym sezonie biurko :)
Nasza nowa kuchnia :)
"... bo ja kobieta pracująca jestem i żadnej pracy się nie boję..." ;P
A córeczka bierze przykład z mamusi :)
A oto efekty naszej pracy:
pozdrawiam
kejti
Nie pisałam ostatnio, bo na budowie spokój i żadna ekipa obecnie nie pracuje. No, może z wyjątkiem nas samych :) Cały zeszły tydzień po pracy Kuba ściągał deski szalunkowe i rozbijał je, a później wyciągaliśmy z nich gwoździe i wkręty i ładnie je układaliśmy. Przerwę w pracach budowlanych postanowiliśmy również wykorzystać na ogarnięcie domu i terenu wokół niego. Pozamiataliśmy domek, pozbieraliśmy gruz i większe kamienie, które zostały wyciągnięte z zasypanych fundamentów przy robieniu kanalizacji i ku uciesze mojego Mężusia, oprócz cegłówek i kawałków betonu znaleźliśmy również sporo kamieni dekoracyjnych: piaskowców i jakichś granitowo-podobnych. Na pozostałe wykopaliśmy dwa doły na podjeździe i ślicznie zakopaliśmy. Czeka nas jednak jeszcze trochę kopania i zasypywania.
Pomimo zmęczenia oraz posiniaczonych i podrapanych rąk, jestem bardzo szczęśliwa, bo:
- nauczyłam się posługiwać ulubionym narzędziem mojego Męża - łomem ( do wyciągania gwoździ z desek )
- zaprzyjaźniłam się z wiertarko-wkrętarką ( ależ to mądre urządzenie :P )
- odkryłam, że łopata to wspaniały sprzęt do fitnessu, którego z powodzeniem można używać podobnie jak steppera, próbując ją wbić w wysuszoną ziemię :)
- opaliłam się, jak po tygodniowych wakacjach nad morzem :)
Zdjęcia wieczorkiem
pozdrawiam
kejti