Troszkę mnie nie było a tu już protesty ze wszystkich stron, że zdjęcia domku na blogu nie aktualne ;) ;) ;) Muszę się jednak troszkę usprawiedliwić: po pierwsze ostatnio przez kilka dni była u nas makabryczna, totalnie niebudowlana pogoda, więc panowie, choć bardzo chcieli, nie za wiele mogli zrobić... Po drugie, troszkę się zmieniły nasze wakacyjne plany z powodu dość ciężkiego przebiegu ospy u mojej starszej córki i w związku z tym, tegorocznych wakacji nie spędzimy nad morzem (dobrze, że byliśmy 3 tygodnie w kwietniu ).
No dobra, koniec tego usprawiedliwiania się :) Zabieram się więc do uzupełniania braków :)
We wtorek przyjechał materiał na dach, a panowie zbili sobie piękny stół i zamontowali taką specjalną machinę do gięcia
i obcinania blachy:
Niestety pogoda nie dopisywała zarówno we wtorek, jak i we środę, a nasza działka zamieniła się w bajoro:
Na szczęście we czwartek było już pogodnie i naszym oczom zaczął się ukazywać początek dachu:
Pamiętacie jak pisałam o oknach? Miały być montowane dzisiaj albo jutro. Wczoraj cały dzień czekałam na potwierdzenie od gośćia ale nie zadzwonił. Pomyślałam, że
w takim razie montaż będzie jutro. A tu o 8.00 budzi mnie telefon od szefa firmy, że już jadą do nas z oknami. Pobiłam chyba rekord, bo w 20 minut byłam gotowa do wyjścia (musiałam się obudzić ;), ubrać, zrobić budowlany make-up, co by ekipy nie pozwiewały ze strachu z budowy ;), obudzić, ubrać i nakarmić dzieciaki oraz spakować im jakiś prowiant
i zabawki).
Obie ekipy ostro dzisiaj działały, a przy mojej wymarzonej witrynie w salonie panowie musieli połączyć siły - okno waży około 300kg!
Po południu nasz Bursztyn prezentował się tak :
pozdrawiam
kejti